Nie ukrywam, że Maria Pawlikowska-Jasnorzewska jest moim poetyckim idolem. Myślę, że nie muszę nikomu przybliżać Jej sylwetki. Na tym blogu podzielę się z Wami Jej wierszami, bo są piękne. Znajdziecie tutaj też wiersze innych poetów. Wszystkie, które lubię i mają dla mnie znaczenie.

niedziela, 10 kwietnia 2011

"Chrystus" Krzysztof Kamil Baczyński


Przejść długim płaczem zapomnianych ścieżek
przez puste, krwawe wydmy słów i szorstkich spotkań
spłynąć wykwitem płatków zmiodniałych na wiosnę
jak cisza biała, gęsta, miękką wonią słodka.
Przejść... gromnicami drzew odprawić święta,
krzyżami wonnych dni zasadzić puste drogi,
O łukach nieba, brudnych przechodniach pamiętać,
być przyjacielem smutnych i najcichszym bogiem.
I siać niepokój sumień w oczy - brudne szyby
na pośmiewisko i na kłamstwa wieków.
Przez drogi cierpkie, dalekie i gorzkie
po coś tu do nas przyszedł, boże czy człowieku?

I w końcu
kłamstwem rozcięli przymknięte powieki,
pękł kobalt nieba szorstkim poszumem błyskawic,
niebo spłynęło szybkim w horyzont odbiegłem
kroplami sinymi mleka ciszę zadławić.

Zastygła wolno krew na zwiędłych kartach księgi,
przechodzą bose nogi w pyle, jak co dzień
i kiedy konasz co dnia na krzyżach przydrożnych,
minę cię nieobaczny, zmęczony przechodzień.


Krzysztof Kamil Baczyński

"Zaparcie się świętego Piotra" Charles Pierre Baudelaire




Co też to Pan Bóg robi z tą falą przekleństwa
Unoszącą się co dzień ku jego Serafom?
Syty mięsa i wina, podobny satrapom,
Zasypia w błogim szmerze skarg i złorzeczeństwa.

Jęki ofiar dręczonych, ich krzyki tłumione
Tworzą dźwięczną symfonię rzewnie wzruszającą,
Widać, że krwią, rozkosze ich opłacającą,
Niebiosa nie są jeszcze dosyć nasycone.

-Jezusie, wspomnij chwile w Ogrojcu żarliwe,
Gdy błagałeś na klęczkach i cały w łez rosach
Tego, co potem w niebie śmiał się przy odgłosach
Wbijanych tępo gwoździ w twoje ciało żywe.

Gdy widziałeś sługusów tłuszczę i fagasów
Plujących na twą boskość, zelżoną bezmiernie,
I gdy czułeś, jak ostre wbijają się ciernie
W twą czaszkę, w której żyje Ludzkość wszystkich czasów;

Gdy pod własnym ciężarem ciało twoje zwisło
Na wydłużonych nazbyt ramionach, gdy ciepła
Krew z potem z pobladłego czoła twego ciekła,
Gdyś pospólstwu wydany był na pośmiewisko,

Czyś nie wrócił do owych dni w blaskach promieni,
Gdy jako wypełniciel wiecznej obietnicy
Przemierzałeś na grzbiecie łagodnej oślicy
Gościńce pełne ludu, kwiecia i zieleni,

Gdyś w poczuciu swej misji, gniewny, z całą siłą
Chłostał zgraję przekupniów, budząc lęk i drżenie,
I gdyś był władcą wreszcie? Czyż wtedy zwątpienie
Prędzej niż włócznia boku twego nie przebiło?

Rzucę ten świat bez żalu, bom zawsze go winił
Za to, że czyn marzeniu braterstwa zaprzecza.
Obym mógł użyć miecza i zginąć od miecza!
Piotr zaparł się Jezusa... i dobrze uczynił!


Charles Pierre Baudelaire




ilustracja: Carl Bloch "Modlitwa w Ogrójcu" (fragment obrazu)

"Czas zmartwychwstania" Bolesław Leśmian



W czas zmartwychwstania Boża moc
Trafia na opór nagłych zdarzeń
Nie wszystko stanie się w tę noc
Według niebieskich wyobrażeń

Są takie gardła, których zew
Umilkł w mogile - bezpowrotnie
Jest taka krew - przelana krew
Której nie przelał nikt - dwukrotnie

I cóż, że surma w niebie gra
By nowym bytem świat odurzyć?
Nie każdy śmiech się zbudzić da
Nie każda łza się da powtórzyć


Bolesław Leśmian





ilustracja: Natasza Sobczak "Krzyk"
http://www.pl.touchofart.eu/Natasza-Sobczak/ns25-krzyk/

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

"Blask się spotykał z mym ciałem" Bolesław Leśmian



Blask się spotykał z mym ciałem...
Byłem przed chwilą w bezkresie!
To ja tak złocę się w lesie...
Wiedziałem o czymś, wiedziałem!...

Lecz motyl mignął szkarłatnie
Pomiędzy mną a modrzewiem...
Sny moje, sny przedostatnie!...
Już znikły! Znowu nic nie wiem...

Pobiegnę w chabry nieznane,
W kąkolu całą duszę zmieszczę!
I umrę i zmartwychwstanę -
I będę wiedział raz jeszcze!...


Bolesław Leśmian

ilustracja: Wiktor Cyganow

"Balkon" Charles Pierre Baudelaire


Matko wspomnienia, kochanie kochania,
Ty, wszystkie moje więzy i wszystkie rozkosze!
Pieszczot piękność przypomnisz, oto się odsłania
Cisza domu, wieczorów uroki najsłodsze,
Matko wspomnienia, kochanie kochania!

Wieczory rozjaśnione węgli tlących żarem
I wieczory w różowych dymach na balkonie.
Jakże dobra pierś twoja! Serce jakim darem!
Słowa które nie giną mówiliśmy sobie
W wieczory rozjaśnione węgli tlących żarem.

Jakże piękne są słońca w te ciepłe wieczory!
Przestrzeń jaka głęboka! W sercu jaka siła!
Chyliłem się ku tobie, wielbiona z wielbionych,
Wdychałem zapach krwi, co twarz twoją paliła.
Jakże piękne są słońca w te ciepłe wieczory!

Noc gęstniała powoli niby ściana ciemna
I moje oczy źrenic twych w czerni szukały,
I piłem oddech twój, słodyczy trucizn pełna,
I twoje stopy w dłoniach mych braterskich spały.
Noc gęstniała powoli niby ściana ciemna.

Znam sztukę i szczęśliwe chwile znowu wskrzeszę.
Przeszłość u twoich kolan zamkniętą widziałem,
Bo gdzież jest radość równa bolesnej uciesze,
Jaką ty swoim drogim nasycałaś ciałem?
Znam sztukę i szczęśliwe chwile znowu wskrzeszę!

Te szepty, pocałunki, przysięgi natchnione,
Z przepaści, w którą wejrzeć nie śmie nikt, czy wstaną,
Jak wznoszą się na niebo słońca odmłodzone,
Obmyte w głębi mórz, zbryzgane słoną pianą?
O szepty! Pocałunki! Przysięgi natchnione!


Charles Pierre Baudelaire


ilustracja: Willem Haenraets

"Burza" M. Pawlikowska- Jasnorzewska




Przeżywamy dziś burzę, drzewa! ja i wy.
Lecz ja szepcę słowa najcichsze,
a wy ryczycie w wichrze
jak zielone lwy...


Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

"Niech znowu zagrzmią organowe tony" Anna Achmatowa



Niech znowu zagrzmią organowe tony,
Niczym wiosenne pierwsze burze.
Spojrzę zza pleców twojej narzeczonej
I oczy lekko przymrużę.

Żegnaj mi, żegnaj, bądź bardzo szczęśliwy,
Twe ślubowanie zwrócę ci bez żalu,
Lecz strzeż się, nie mów przyjaciółce tkliwej
O mej malignie już niepowtarzalnej.

Bowiem przeszyje was piekącym jadem,
Miłości waszej zada cios bolesny,
A ja panować będę znów nad sadem,
Gdzie słychać krzyki muz i traw szelesty.

Anna Achmatowa
tłum. Włodzimierz Słobodnik

"16 kwiecień" M. Pawlikowska- Jasnorzewska



Motyl, w korzeniach drzewa leżący nieboszczyk,
frunął nagle w paradzie
nad śnieżne nagrobki,
i choć nikt się o wieczność motyla nie troszczy,
zmartwychwstał co do rożka,
co do jednej kropki.


Maria Pawlikowska-Jasnorzewska