Obłoki zleciały nisko,
stoją na ziemi jak pomnik na grobie -
a w polu taje śnieg: pobojowisko
białych, zabitych kobiet.
Uciekały strwożone pieszo i w karocach,
przed wojną zimy i słońca -
bronił je długo po nocach
przymrozek - dzielny obrońca -
ale dzisiaj zalegają trawę,
merveilleusy w niebieskich sukniach...
Gasną atlasów melodyjne włókna,
i zapadają w głąb spojrzenia łzawe...
Nikną mufki olbrzymie, gwiaździste koronki,
budki-kabryjolety, o barwach niewinnych,
a pozgonne zapachy wiejące od łąki
są zapachami fiołków,
bo nie śmią być inne...
Płaty białych, nie czytanych listów
ktoś rozrzucił szerokim wachlarzem - -
w grozie długich, wiosennych poświstów,
trupim uśmiechem tają śnieżne twarze.
Szale, ongiś puszyste w styczniowej zamieci,
szarymi spływają rzekami - -
czasem brylant na lokach szronowych zaświeci
i w trawie kończy się łzami.
Zlodowaciała ręka jednej z marzycielek
srebrzy się jeszcze w cieniu,
strzeżona przez niego...
Wkoło dymią słoneczne bomby i szrapnele.
Pokój zabitym śniegom...
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Smutne, piękne i jakże prawdziwe strofy! Nie znałam wcześniej tego wiersza.
OdpowiedzUsuńDziękuję:*:)
PS. A ten obrazek? Eeech, GENIALNY! To on mnie tu przymagicznił swą siłą tajemną:)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że obrazek się Tobie spodoba;P
OdpowiedzUsuńWiersz na pożegnanie zimy. Lilka świetnie wyczuwała nastrój chwili. :)