Gdzieś, kędyś stoi skrzynia
z desek pozbijana.
A w niej jest inna, złota,
o rzeźbionych ścianach.
Rzeźba przedstawia sceny
antyczne, miłosne,
na których ciepły widok
żądza życia rośnie.
W tej skrzyni, pośród wiórów,
leży puzdro szklane,
w gołębie, róże, dzwonki
rzewnie malowane...
A wewnątrz – znowu skrzynka,
z lipowego drzewa,
nad którym ongiś wicher
kwiatami powiewał...
W tej skrzynce błyska srebrem
okrągłe pudełko,
kryjące pod pokrywą
kasetę niewielką.
A w niej tkwi jeszcze druga,
ciemna, jednolita,
wykuta z międzygwiezdnych
brył areolitu...
Gdy w jej zamku tajemną
sprężynę naciśniesz,
ujrzysz rożek z granatów
czerwonych jak wiśnie.
Otworzyć go – niełatwo!
Lecz w środku, o dziwy!
Medalion z ametystu
kryje się trwożliwy,
wydrążony, by w łonie
przechować na wieki
perłę, do opuszczonej
podobną powieki,
w której wnętrzu, pod tęczą,
nietknięta spojrzeniem,
nieruchoma, lecz marząc
wciąż niepostrzeżenie,
leży miłość – ta nasza! -
przed wrogiem ukryta,
bo wróg zaśnie,
nim wiersz ten do końca przeczyta.
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Przepiękny wiersz i tak w ogóle piękny ten blog.
OdpowiedzUsuń