Ze słomki rozkrajanej na złocistą gwiazdę
wyrasta pierwsza bańka: biała, mętna, nudna,
pęcherz, obwisłe wymię, z ciężką dójką z mydła
która spływa na ziemię w mokrej niknąc plamie
Po czym jak ptak zasiada na słomce następna:
zielona i różowa jak zamorska ara.
Dłuży się, i ogromna, spłoszona z gałązki,
drży w powietrzu, aż mydłem pryśnie idąc wniwecz.
Lecz jeśli ci oddechu starczy na dmuchanie,
to z ostatków roztworu pozostałych w słomce
jeszcze jedna wykwitnie - malwowa i złota,
przekreślona krzyżami platynowych okien.
I już nic nie wydmuchasz - o ile z ust twoich,
przedłużonych tą słomką o gwiaździstych wargach,
nie błyśnie klejnot tęczy, szkiełko chybotliwe,
laramuszka z Murano, niezdolna do wzlotu,
i szeptami zachwytu potrącona - zgaśnie,
w mgnieniu oka skończona... Słomka twoja splunie
w ślad za nią resztką mydła... nadpłynie wspomnieniem
...zabawne porównanie... i z nagłym westchnieniem
w wodzie z mydłem zanurzysz słomkę po raz drugi...
1931r
Maria Pawlikowska - Jasnorzewska
ilustracja:
http://happymundane.blogspot.com/2009/07/happy-bubble-pics.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz