Dzień wczorajszy,
wszystkie dni i lata wcześniejsze przeminęły,
pochłonięte przez czas.
Tego już nie da się zmienić.
A co, jeżeli coś się nie udało?
Jeżeli zdarzyły się ciernie?
NIE WLECZ ICH NADAL ZE SOBĄ!
Ranią cię przecież każdego dnia
i to do tego stopnia, że w końcu
nie będziesz w stanie dalej żyć.
Istnieją rany, których się pozbędziesz,
składając je w dłonie Boga.
Inne możesz wyleczyć,
gdy szczerze przebaczysz
sobie i innym.
Istnieją jednak także takie,
które się nie goją,
pomimo wszelkiej miłości.
Te po prostu zostaw.
Nie zaczynaj dzisiejszego dnia
od rozpamiętywania wczorajszych zmartwień.
Phil Bosmans
ilustracja: ze zbiorów Basi:*
Łatwo się pisze - gorzej z wykonawstwem. Marysiu, w ogóle już nie sypiam. Z tego co widzę to nie tylko ja.
OdpowiedzUsuńNie wiem tylko, czy....
Jestem zmęczona. Bardzo zmęczona. Chciałabym odpocząć a nie umiem.
Dziękuję:*
Gosiu:* Bardzo chciałabym, byś mogła odpocząć i cały czas intensywnie "główkuję", jaką znaleźć radę na zbawczy sen....
OdpowiedzUsuńOoO!!! Śnieży! /radocha/ i to do końca!!! BRAWO:***
OdpowiedzUsuńBlo jakbyś go umieściła na górze (jak mi ONI umieścili tego gotowca) to śnieg pada tylko na tytule i maks. do połowy pierwszego wpisu!!
Dlatego zaczęłam forsować tę szarą, pojedyńczą komórkę odpowiedzialną za znajomość języków obcych i ona mi tylko odczytała, żebym to dała niżej, po czym padła z nadmiernego wyczerpania i aktualnie jest w stanie prawie że agonalnym. Muszę cierpliwie czekać aż się zregeneruje wigilijnymi rybami (fosfor) :D:D:D
Tak!!! Śnieży i są dzwoneczki:) Jeszcze raz Tobie ślicznie DZIĘKUJĘ :*** Dobranoc:* Maila jeszcze wysłałam :D*
OdpowiedzUsuńZnajomy obrazek ;) Jeden z moich ulubionych :) o. Bosmans również; kontempluję ;) jego wiersze, przemyślenia od dawna... A każdy kolejny, powala i zniewala, pięknem, dobrem i mądrością :) Wiesz, ja do nikogo nie żywię na tę chwilę urazy, wszystkich kocham po równo i wszystkim życzę dużo zdrowia i pogody ducha, zwłaszcza w ten świąteczny czas. To prawda, że nie można w sercu nosić zadry, ja to wiem najlepiej, gdyż przez wiele lat edukacji krzywdzono mnie niemiłosiernie, psychicznie i fizycznie... A jednak, w pewien sposób, jestem losowi za to wdzięczna, bo dzięki temu mam tak silny pancerz dzisiaj, iż nic mnie już nie może złamać. Ojciec Bosmans uświadomił mi również, jak cenne są każde chwile spędzone tutaj i jak wiele można osiągnąć, kiedy przestanie się ze sobą szarpać, patrzeć wstecz a czasem nawet, przesadnie wyglądając jutra. Stąd moja alienacja, wycofanie, z pewnych miejsc, nawet tych najukochańszych. Mój los jest teraz tylko w moich i boskich rękach. Mam zamiar dobrze go spożytkować. Dużo pisania przede mną, dużo ładowania pozytywną energią wszystkich i wszystkiego na około, ale Tylko jeśli mam na to przyzwolenie. Nic na siłę. Kurcze, Ja na prawdę po raz pierwszy w życiu cieszę się z tych świąt, nawet chłodek mi już nie przeszkadza. Masz pojęcie, że moje dłonie i stopy po raz pierwszy odkąd pamiętam, robią się ciepłe?? No i gdy mój pape leżał w łóżku, ja skądś miałam tyle sił, że zapierniczyłam jak dziki bawół, choć normalnie, przez tę anemię*, nie miałabym sił nawet wejść na drugie piętro. Cuda świąteczne, I guess X,DDD Ho-Ho-Ho! Ok. Lecę do sprzątania :) :****
OdpowiedzUsuń