8
Między mną i nią był stół, na stole szklanka.
Spierzchnięta skóra jej łokci dotykała lśniącej powierzchni
W której odbijał się zarys cienia pod pachą.
Kropla potu gęstniała nad falistą wargą.
A przestrzeń między mną i nią dzieliła się nieskończenie,
Hucząca pierzastymi strzałami Eleatów,
Nie wyczerpie jej rok ni sto lat podróży.
Gdybym przewrócił stół, co byśmy spełnili.
Ten akt, nie-akt, bo zawsze potencjalny
Jak zamiar wejścia w drzewo, w wodę, w minerały.
Ale ona też patrzyła na mnie jak na pierścienie Saturna
I wiedziała, że wiem jak nikt nie dosięga.
Tak stanowiona była człowieczość i tkliwość.
Berkeley, 1962
Czesław Miłosz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz