Nie ukrywam, że Maria Pawlikowska-Jasnorzewska jest moim poetyckim idolem. Myślę, że nie muszę nikomu przybliżać Jej sylwetki. Na tym blogu podzielę się z Wami Jej wierszami, bo są piękne. Znajdziecie tutaj też wiersze innych poetów. Wszystkie, które lubię i mają dla mnie znaczenie.

piątek, 17 września 2010

"Cztery dni" Jan Brzechwa

Byłem lądem przez pierwszy dzień -
Deptały mnie miliony nóg,
Czułem na twarzy rdzę, popioły, kurzawę...
Z wulkanicznych tchnień
Piersi mych wygiętych w łuk
Wyrzucałem mękę skamieniałą w lawę.
Jęczałem ze dna otchłani,
Z głębin, które milczą niewidzialne,
Dyszałem w skwary upalne
Upałem bezwilgłej krtani.
Cierpiałem wieczystym znużeniem
Przenikającym w rdzeń:

Byłem lądem przez pierwszy dzień
I nikt się nie zmiłował nad moim cierpieniem.

Byłem morzem przez drugi dzień -
Lękała mnie własna bezdenność,
Wód bezsenność i fal bezimienność,
I bezsilna niewysłowność drżeń
Ożywiających powierzchnię.
Krwawiła we mnie czerwień słońca, gdy się zmierzchnie.
Czerwień krwawa - bez krwi
I czerwone korale przegięte na kształt brwi
Wyrastające we mnie.
Daremność, której nie wyśnię, sny, których nie udaremnię,
Sączyły się słonym strumieniem
Przenikającym w rdzeń:

Byłem morzem przez drugi dzień
I nikt się nie zmiłował nad moim cierpieniem.

Byłem niebem na trzeci dzień -
Gwiazdy mi śpiewały chorały
I padał na mnie wielki zagadkowy cień,
Przed którym planety znikały.
Dźwigałem w źrenicach piekło słoneczne,
Dźwigałem rzeczy wieczne
I bezcielesne jak tajemnica -
Czułem zimną powierzchnię księżyca,
Gdy na wargach mych gasł,
A ze mnie wypływał w pobliskie światy Czas
I płynął, i płynął strumieniem
Przenikającym w rdzeń:

Byłem niebem przez trzeci dzień
I nikt się nie zmiłował nad moim cierpieniem.

Czwartego dnia przyszedł ktoś o rozwianych włosach,
Przyszedł ktoś mocny, o kim wiedziałem we śnie,
I zabił mnie jednocześnie -
Na lądzie, na morzu i w niebiosach.




Jan Brzechwa




ilustracja: autor Macivs," Ląd, morze, niebo"
http://www.digart.pl/praca/1745389

1 komentarz:

  1. Pamiętasz? Chyba z 1,5 roku temu pisałam Ci, że jest to wiersz o mnie (podobnie jak Przesłuchanie Anioła Herberta, które dziś wkleję "ku pamięci" innych oprawców)

    Dziękuję Ci, że przypomniałaś mi ten wiersz Brzechwy, bo - tylko się nie śmiej:) - czytając go teraz, snuła mi się tylko jedna myśl po głowie:
    "Zmartwychwstanie jednak istnieje!" (a to była jedna z moich najpoważniejszych blokad religijnych)

    NIE WIERZYŁAM - w zmartwychwstanie (zbyt naciągane i nierealne jak na mój gust /lol/) No i okazuje się, że się myliłam (mętnie to piszę, ale wiem, że i tak mnie rozumiesz:*)

    PS. Wciąż NIE WIERZĘ w Niepokalane Poczęcie /bezradna/ Więc może uda Ci się kiedyś znowu dokonać katechezy przez poezję Twojej Krnąbrnej i Niewiernej Tomaszki;)

    OdpowiedzUsuń